Zgodnie z zapowiedziami, acz po znacznym poślizgu, publikuję kolejną część transkrypcji z filmu Davida Talbotta pt "Symbole obcego nieba cz. 2 - Mars, zraniona planeta", dostepną tutaj: Mars - planeta tysiąca tajemnic - część 2
Wałkowanym tym razem tematem jest, jak również zapowiadałem, Olympus Mons. Zaliczony z miejsca prze planetologów do wulkanów tarczowych, z braku innych pomysłów, w rzeczywistości zupełnie ich nie przypomina. Za to po bliższym przyjrzeniu zdradza wszelkie cechy tzw fulgarytów (fulgamitów) - "pęcherzy", jakie na twardej powierzchni pozostawia piorun. Oczywiście "zdrowy rozsądek" z miejsca odrzuca taką hipotezę, wziąwszy pod uwagę rozmiary największej góry w Układzie Słonecznym... Jednak zbyt często ten "zdrowy rozsądek" bywa mylony po prostu z zastojem intelektualnym. Dane napływają nieubłaganie i ignorowanie ich w obronie "zdrowego rozsądku" bynajmiej nie służy nauce. Ale czy tzw środowiska naukowe są zawsze w sitocie tym, jak sie zwą? Oto kilka wybranych zbliżeń na rzekomy wulkan tarczowy:
Monstrualnych rozmiarów skarpa u podstawy "wulkanu tarczowego". Ktoś kiedyś widział coś takiego?
Krajobraz u podstawy góry. Co to jest, u diaska?
Ziemski fulgaryt...
Wypalony łukiem elektrycznym kawałek gliny...
... i "wulkna tarczowy"... ee, nie, on przypomina jednak coś innego...
Tarasy na scianie kaldery. Bardzo wulkaniczne...
...oraz pólkoliste wcięcia w ścianach.
Przelewające się przez stoki góry włókniste struktury... ach, to zapewne lawa. Skoro na Marsie wszystko jest inne, nie przypominające ziemskiego, to i lawa też może...
Niniejsza notka ze szczególną dedykacją dla kolegi @ARTATAMA. Oraz dobrą radą, której sam mi udzielił: disce puer. Dziekuję, korzystam od dawna.